
Przelot zaplanowałem z długą przerwą w Amsterdamie, aby trochę przypomnieć sobie miasto, w którym dość dawno nie byłem. Po odjęciu czasu na dojazdy z lotniska i na lotnisko mamy około pięciu godzin. Do centrum docieramy kolejką za 7,80 euro. Cena w dwie strony, bilety do kupienia w automacie. Płatność kartą debetową (nie obsługiwał Citi i mBanku) lub gotówką.
Przejazd pociągiem z lotniska do centrum trwał około piętnastu minut. Wnętrze dworca kolejowego w remoncie. Po wyjściu na zewnątrz trzeba się przyzwyczaić do tramwajów już na placu przed dworcem, które nie są tak oddzielone od chodnika jak u nas.
Dziś nie będzie typowego zwiedzania muzeów, raczej snucie się po mieście.
Plac Dan z Pałacem Królewskim.
Współtowarzysz podróży był tu niedawno i namawia mnie na wizytę w The Amsterdam Dungeon. Otwarte dopiero od jedenastej, więc po drodze można coś zjeść, bo o śniadanku na lotnisku powoli zapominam.
Czas na lokalną przekąskę, budka z rybkami. Smażalnia? Nie, to nie to. Ryby są na zimno, a przynajmniej świeży śledź. Sprzedawca pyta się, czy chcę samego czy w bułce z ogórkiem. Sam z rana mi trochę nie pasuje, więc wybieram pełen zestaw dodatków. Co mogę powiedzieć? Jest pyszny, nie to co te nasze podróbki udające matiasy dostępne w sklepach. Jest tylko jedna drobna wada, 3,60 euro. W sklepie pewnie byłoby taniej, ale tu jest tylko budka w turystycznej części miasta. Dodam jeszcze, że rybki są na miejscu czyszczone na oczach klientów.
Jeszcze inne miejsce gdzie Holendrzy przychodzą na posiłki. Wielkie pizze i zupy robione z warzyw, a nie z torebki. Miałem ochotę na zupę, ale jeszcze się gotowały. Wychodzą,c byłem świadkiem jak gar gotujących się pomidorów zamieniał się w krem pomidorowy.
Czym bybył Amsterdam bez kanałów?
Czy coś się stało? Z daleka widać kłęby pary za skrzyżowaniem. Nie, to tylko ekipy sprzątające. Słupy od sygnalizacji świetlnej myte są wodą pod ciśnieniem.
The Amsterdam Dungeon
Ma być strasznie, i jest już przed wejściem. Na początek tłum rozwydrzonej lokalnej młodzieży szkolnej. Dzieciaki palące papierosy przy swoim opiekunie, u nas chyba jeszcze nie do pomyślenia (i na szczęście). Na dzień dobry obowiązkowe zdjęcie przy dybach i toporze. Większość atrakcji można zobaczyć na ich stronie internetowej, dla mnie z ciekawszych były dwie: labirynt z lustrami i rollercoaster w środku budynku. Podczas pokazów obowiązuje zakaz fotografowania. Jeśli już przyjdziesz do The Amsterdam Dungeon, to postaraj się nie wchodzić z grupami lokalnej młodzieży, psują całą atmosferę. Pokazy trwają około półtorej godziny i są prowadzone jednocześnie po niderlandzku i angielsku.
Podsumowując, jeśli jesteś pierwszy raz w Amsterdamie, to lepiej zwiedzić na przykład Muzeum van Gogha czy Rijksmuseum. Śledzik był pyszny więc jeszcze raz udaje się w to samo miejsce.
Wracając na dworzec wchodzimy do Nowego Kościoła (Niewe Kerk) przy placu Dam.
Pogoda się psuje, dlatego też wracamy na lotnisko. Poniżej jeden z większych parkingów rowerowych widziany z okna pociągu.