Znów wchodzimy do samolotu bez kolejki, do tego jeszcze miła niespodzianka. Na naszych kartach pokładowych sympatyczna pani wpisuje nowe numery miejsc. Dostaliśmy upgrade do klasy ekonomicznej plus zwanej tutaj Premium Economy Class.
Opinie o China Southern, które znalazłem wcześniej były różne. Teraz czas na własne doświadczenia. Pierwszy z planowanych trzech lotów China Southern, to rejs CZ310 obsługiwany samolotem Airbus A321 o numerach rejestracyjnych B-6317.
Klasa pierwsza – China Southern – First Class
Szybki rzut okiem, bo tylko przez nią przechodzę. W Europie coś takiego nazywa się raczej klasą biznes, a nie pierwszą. Tu jednak stosowane jest nazewnictwo amerykańskie, wiec jest First Class.
Trzy rzędy w układzie dwa korytarz dwa. Fotele wyglądają na wygodne, przynajmniej na tak krótki lot.
Klasa ekonomiczna plus – China Southern – Premium Economy Class
Kocyki i poduszeczki leżą na fotelach. Układ foteli to trzy-korytarz-trzy. Mało osób, więc każdy ma dla siebie trzy siedzenia. Podłokietniki podnoszą się całkowicie, dlatego też już planuję drzemkę po posiłku 😉
Klasa ekonomiczna – China Southern – Economy Class
Tylko szybki rzut oka. Fotele te same co w ekonomicznej plus, również układ trzy korytarz trzy, ale wyraźnie gęściej. Nie widać poduszek i kocyków na siedzeniach.
Ponownie klasa ekonomiczna plus
Lecimy nad górami, gdy zaczyna się serwis.
Napoje dostajemy dopiero po prawie godzinie od startu. Chwilę później pojawia się jedzenie. Ryż z wołowiną i warzywami na ciepło. Do tego pieczywo, wędlina i owoce. O ile ciepłe danie jest ok, o tyle wędlina straszna. Gorsza od tego co udaje szynkę w naszych dyskontach spożywczych. Brakuje mi tu Alitalii, którą ostatnio sporo latałem. Marudziłem na nią, ale wędliny na trasie Włochy Japonia serwowali pyszne.
Widoki za oknem zmieniły się. Teraz jest płasko.
Po jedzeniu czas na drzemkę, chcę odrobić to co straciłem rano.
Hongkong International Airport
Lekka mgła przed samym lądowaniem, pod nami widać sporo statków. Od kilku już lat jest nowy port lotniczy powstały z dala od miasta na dwóch wyspach.
Kiedyś, moim marzeniem było lądowanie na starym lotnisku Kai Tak, ale zostało ono zamknięte w 1998 roku. Lądowania na nim były bardzo niebezpieczne ze względu na górę na końcu pasa startowego i miejską zabudowę, ale widok na bloki podczas ostrego zakrętu robionego koło nich na minutę przed przyziemieniem był podobno niezapomniany i nie dla ludzi o słabych nerwach.
Lotnisko jest rozległe, ale wszystko dobrze oznaczone.
Szybka odprawa imigracyjna i jestem już w Hongkongu. Miejsce w paszporcie uratowane. Urzędnik nie wbija pieczątki z wizą, tylko przyszywa zszywaczem karteczkę z informacją ile można przebywać na miejscu. Wszędzie czysto. Terminal bardzo przestronny.
Idziemy do autobusu, który dowiezie nas do granicy. Tak ma być taniej i szybciej niż bezpośrednio metrem.
Skomentuj Rafal Anuluj pisanie odpowiedzi