Zabytkowa fontanna na pięknie wybrukowanym placu.
Wchodzę między wąskie uliczki. Mijając jeden z budynków zauważam otwarte drzwi na podwórze. Rzuca się w oczy „profesjonalne” zamontowanie wodomierzy oraz równie „profesjonalne” odprowadzenie od nich wody do mieszkań. Aż takiej prowizorki tutaj się nie spodziewałem.
Stara część Makao, wąskie uliczki, piękne fontanny i zdobienia na murach.
Pełno młodzieży. Dochodzę do miejsca, gdzie jest bar obok baru. Większość w podobnym stylu. Wąska lada z lokalnymi przysmakami na patyczkach, do tego warzywa. W głębi głęboki gar wrzątku z kilkoma sitkami.
Wybieramy co chcemy zjeść, to ląduje w takim sicie, a potem do miseczki z makaronem. Jeszcze tylko jeden z sosów i mamy zupę według własnego przepisu.
Sklepiki.
Stragan z azjatyckimi owocami. Jest i durian. Szkoda, że nie można tego zabrać do kraju, ale wolałbym nie płacić za dezynfekcję samolotu 🙂 Tutaj nie ma tak intensywnego zapachu (smroduy jak mówią niektórzy) jak w Tajlandii czy Kambodży. Wczoraj widziałem go w hermetycznych paczkach w wersji suszonej, to pewnie da się przywieść.
Dodaj komentarz