I to miejsce warto odwiedzić. Współtowarzysz podróży ma spore plany zakupowe, ja jestem tu bardziej z ciekawości. Takie miejsca są w prawie każdym kraju który odwiedzam. Jesteśmy kilka przecznic powyżej Parku Koulun w którym byłem wczoraj
I to miejsce warto odwiedzić. Współtowarzysz podróży ma spore plany zakupowe, ja jestem tu bardziej z ciekawości. Takie miejsca są w prawie każdym kraju który odwiedzam. Jesteśmy kilka przecznic powyżej Parku Koulun w którym byłem wczoraj
Zaraz po zejściu z promu wchodzimy do jednego z pierwszych sklepów w najbliższym budynku. Na pierwszym piętrze jest przejście nad ulicą do następnego budynku, a tam do następnego. Z tego powstaje połączenie galerii handlowych. Bardzo ciekawe rozwiązanie dla zakupoholików, a może tylko jednak dla wygody.
Podobne rozwiązanie stosowane jest w Toronto, gdzie w lecie jest gorąco i wilgotno, a w zimnie wiatr od jeziora potęguje odczuwanie zimna. W centrum miasta podziemia biurowców połączone są ze sobą w sieć zwaną PATH, która swoją długością zbliża się do trzydziestu kilometrów. Dzięki temu niezależnie od pogody pieszy może poruszać się po downtown bezkolizyjnie i dobrych warunkach. Do tego ma oczywiście dostęp do komunikacji miejskiej, sklepów i restauracji, a to wszystko bez konieczności wychodzenia na zewnątrz budynków.
Tutaj sieć jest o wiele krótsza. Poniżej korytarz jednej z galerii handlowych w Hongkongu, gdzie na skrzyżowanie mamy informację jak dostać się do metra, a jak do następnej galerii handlowej.
Mówią reklama dźwignia handlu. Mijamy jedną z tutejszych restauracji sieciowych i zatrzymujemy się na widok krwistego kawałka mięsa. New Zealand Sirloin Steak z napojem za pięćdziesiąt dwa dolary hongkońskie. Jak na tutejsze warunki cena bardzo przystępna, zamawiamy.
Oświetlenie miasta jest oszałamiające, Hongkong nocą jest piękny.
W planach mamy dotarcie na Koulun na bazar na ostatnie zakupy. Od Hotelu idziemy w stronę przystani promowej, aby po drodze porobić trochę zdjęć wieżowców. Panorama miasta jest zachwycająca, niestety brakuje mi lustrzanki, która odmówiła współpracy na początku podróży. Robienie nocnych zdjęć aparatem w telefonie komórkowym jest nieporozumieniem. Jedno na dwadzieścia wychodzi mniej więcej jako tako.
Piętrowe tramwaje nocą. W końcu miałem okazję przejechać się na piętrze. Całkiem fajnie patrzeć tak na wszystkich z góry.
Jestem w oazie zieleni otoczonej zewsząd wieżowcami.
Należy do tych mniejszych w których bywałem, ale cieszmy się z tego co jest dostępne. Do tego wejście jest za darmo. Na początku mijam kilkanaście wybiegów z dużymi ptakami.
Miałem nadzieję na lepszą pogodę do zdjęć, ale musi mi wystarczyć taka jak jest. Zamiast wchodzić na płatny taras widokowy, który jest całkowicie spowity chmurami schodzę trochę niżej na bezpłatny. Jest pusty i bardzo przestronny.
Chiny – Hongkong – Wzgórze Wiktorii (The Peak) – drogowskaz na szczycie wskazujący Old Peak Road – kwiecień 2013
Schodzę, ale wcześniej muszę przepuścić samochód, Old Peak Road to jednak droga.
Chiny – Hongkong – Wzgórze Wiktorii (The Peak) – samochód wjeżdżający na szczyt po Old Peak Road – kwiecień 2013
Dzięki największym na świecie schodom ruchomym jesteśmy trochę bliżej szczytu Wzgórza Wiktorii, ale i tak sporo zostało, aby tam się dostać. Główną cześć trasy pokonam wąską drogą, Old Peak Road. Współtowarzysz podróży nie przepada za takimi wspinaczkami, więc zostaje w pobliżu zoo, a ja pnę się w górę. Pogoda jak dla mnie super, duża wilgotność i ponad trzydzieści stopni Celsjusza. W cieniu miejscami robi się nawet za chłodno, ale to tylko dla tych, co lubią wysokie temperatury. Większość osób powiedziałaby pewnie, że jest za gorąco i za duszno.
Jak na normalną drogę jest już dość stromo.
W miarę wchodzenia widzę ponowie wieżowce koło których przechodziłem. Tyle tylko, że teraz jestem w połowie ich wysokości lub ponad nimi.
Chiny – Hongkong – Wzgórze Wiktorii – panorama na wieżowce znad bambusowego rusztowania – kwiecień 2013
Na początek zacznę od jednego z mijanych wieżowców o ciekawej architekturze. Są miasta w których biurowce są szare i paskudne, ale Hongkong do takich nie należy.
Największe na świecie ruchome schody, prawie osiemset metrów. Oczywiście nie ciągiem, bo co około pięćdziesiąt metrów można zejść na ulicę. Rano potok ludzi zjeżdża w dół do pracy. Od południa schody zmieniają kierunek.