Znajomi z Armenii odebrali mnie w Tbilisi i zgodnie z prośbą znaleźli mi tanie lokum u swoich znajomych. Ulica Gogola 10, niedaleko głównego dworca kolejowego. Tam również przyjechała moja marszrutka (bus) z Erewania. To wygięcie drewnianego pomostu, to nie do końca jest zniekształcenie wprowadzone przez obiektyw. Mój pokój był po przeciwnej stronie na parterze. 30 lari (około 60 złoty), za duży pokój ze wspólną łazienką i kuchnią może być. Kraj dopiero się rozwija, więc nie ma co liczyć na tanie hotele. Cztero czy pięcio gwiazdkowe są, o jedno czy dwu gwiazdkowych należy na razie zapomnieć. Mam nadzieję, że to się zmieni w bardzo niedalekiej przyszłości, bo widać na każdym kroku, że miasto bardzo się rozbudowuje.

Wielka szklana budowa w pobliżu centrum przy rzece.

Cerkiew Cminda Sameba (Święta Trójca) wyraźnie wybija się ponad dachy miasta.

Zwiedziłem spory kawałek świata, ale coś takiego widziałem pierwszy raz w życiu. Stary komunistyczny blok, jakich i u nas jeszcze nie mało. Winda jak widać w stanie opłakanym, ale najciekawsza jest ta brązowa puszka. Aby wjechać, należy wrzucić monetę.
Płatna winda w bloku mieszkalny to dla mnie koszmarny pomysł.


Nie wiem czy to prawda, ale podobno pod mostem zbierały się panie trudniące się najstarszym zawodem świata. Postawiono im pomnik, tak mówili moi znajomi.

W oddali widać już szklany Most Pokoju.

Pałac Prezydencki prezentuje się bardzo okazale.

Gruzini słyną z gry w szachy. Szachownica w Parku Europejskim.

Park Europejski.

Fortepian, a w tle Most Pokoju.



Całe miasto to jeden wielki plac budowy. Widok z pod stacji kolejki linowej na niedokończony jeszcze Plac Europejski.

Wszystko pachnie jeszcze nowością. Krótka kolejka na górę, gdzie jest twierdza Narikała. Czułem się jak w Wietnamie, wagoniki wyglądały identycznie, chyba ten sam producent. Jedyna różnica, to trasa tutaj jest o wiele krótsza i nie jest tak wysoko.

Szklany Most Pokoju w pełnej okazałości.

Cerkiew pod wezwaniem Matki Bożej Metechskiej (Metechi) widziana z okna wagoniku.

Również z kolejki. Widok na most, plac i Pałac Prezydenci oraz okolice.

Spacer na górze.



Pod pomnikiem Matki Gruzji.

W pełnej okazałości.

Na końcu ścieżki docieramy do prywatnej rezydencji. Z jednej strony jest to piękny szklany budynek, z drugiej strony jakoś tu niepasujący.


Czas na powrót na dół. Pod spodem uliczki z restauracjami.

Ponownie Pałac Prezydencki. Szkoda, że nasz Prezydent nie ma takiego.

Pomnik Matki Gruzji widziany z okolic rzeki.

Te świecące reklamy. To mi się skojarzyło z Nowy Jorkiem i Times Square. Taka malutka namiastka.

Urokliwe uliczki z kafejkami i restauracyjkami. Aż chce się usiąść. Co chwila było słychać polski język. Nie spodziewałem się takiej liczby rodaków.

A troszkę z boku przemiła pani karmiąca małe koty.


Katedra Sioni, serce starego miasta.

Tuż obok, dla mnie jedno z piękniejszych miejsc w Tbilisi.

Wnętrze katedry robione z progu świątyni. Niestety, nie byłem odpowiednio ubrany (szorty) i nie mogłem wejść do środka. Postaram się wrócić tu jutro.

I znów uliczki z knajpeczkami. Aż chce się tu zostać na dłużej.


Pięknie oświetlona twierdza Narikała na wzgórzu.

Płynące wagoniki nad głowami podczas przerwy na zimne piwo.

Czas szybko mija, zrobiło się już ciemno, trzeba zwiedzać dalej. Sąsiednia restauracja tętni życiem. Pogoda wspaniała, ciepło.

Kilka nocnych zdjęć
Szklany, podświetlony Most Pokoju.

Pałac Prezydencki.

To był chyba jakiś hotel.

Jeden z kościołów napotkanych po drodze.

Zwiedzanie, zwiedzanie, ale trzeba jeść. Miałem ochotę na coś gruzińskiego, ale zabrakło czasu. Wpadłem na szybko do sklepu. Nie było nic ciekawego na kanapki. Wędliny wyglądały koszmarnie, przypomniały nasze mortadele. Wybrałem kurczaka który wyglądał jak na poniższym zdjęciu. Trochę inna moda niż u nas. Tutaj cały jest sprzedawany w takiej rozpołowionej postaci. Taki mają zwyczaj.


Dodaj komentarz