Samoloty nie latają miedzy stolicami Armenii i Gruzji, więc miałem do wyboru marszrutkę (busik) lub kolej. Bardzo lubię kolej, ale przejazd był całonocny, a chciałem coś jeszcze zobaczyć. Kierowcy marszrutek na tej trasie dostarczają pasażerom niezapomnianych przeżyć. Po stylu jazdy można wywnioskować, że większość z nich uważa się za kierowców rajdowych.


Rury gazowe są na powierzchni nie tylko w Erewaniu, ale i przy drodze między miastami.

Policja. W porównaniu do zeszłego roku jest ich o wiele więcej na drogach i są widoczni. Nowe samochody wyposażone w kamery.

Po jakiejś godzinie zatrzymaliśmy się w miasteczku z taką oto piekarnią.








A naprzeciwko stało takie cudo. Gdyby nie te butle z gazem to pomyślałbym, że to samochód z okresu Drugiej Wojny Światowej.



Ile wielkich beczek można przewieść samochodem osobowym?

Ekologia. Niestety, jeszcze sporo takich ziejących czarnych dymem smoków jeździ po tutejszych drogach.


Droga wiedzie przez góry. Dość często znaki ostrzegające, niebezpieczny zjazd lub stromy podjazd. Do tego jeszcze dodatkowe oznaczenie 9%, 10% czy 11%.

Wyprzedzanie. Z górki, pod górkę czy na ciągłej, nie ma znaczenia.


Autobusy. Są oczywiście i nowsze, ale te żółte ze zbiornikami na gaz na dachu mnie urzekły.

Osiołek i dwukółka.

I znowu moje ulubione autobusy.

Granica.
Samo przejście było dość nowoczesne. Bus zatrzymał się przed terminalem, wysiedliśmy, kontrola paszportowa, przeszliśmy most na piechotę, a w tym czasie marszrutka przejechała. Potem gruzińska kontrola, foto i następna pieczątka w paszporcie.
A tak przywitała mnie Gruzja po przekraczaniu granicy.



Dodaj komentarz