Po straży pożarnej wydawało się że wpadamy do samolotu, trzy minuty zwiedzania i koniec, bo spora część tej wycieczki tym samolotem przyleciała. Ale… rozmowa z pilotem się przedłużyła i był to jeszcze lepszy punkt programu, niż wizyta u strażaków.
Wchodzimy tylnymi schodami. Ten samolot jest na tyle mały, że boarding podczas normalnej pracy odbywa się przez rękaw podpięty do przednich drzwi lub tylko jednymi schodami podstawianymi też do przednich. Dzięki temu, że początek zwiedzania ma być od tyłu, a wyjście z przodu można było z bliska zobaczyć statecznik poziomy (to dla fanów lotnictwa).
Kabinę tyle razy fotografowałem, że dziś fotek nie ma. Ale kokpit. Wielka szkoda, że było tak mało czasu na rozmowę. Niestety, nie tylko ja chciałbym choć chwilę porozmawiać i mieć zdjęcie za sterami.
Kolegom udało się jeszcze namówić pilota do opowiedzenia o pracy silnika. Teoria to jedno, ale dotknąć, zobaczyć z bliska to dla fanów lotnictwa sama przyjemność.
Ze względów bezpieczeństwa pasażerowie nie są dopuszczani w pobliże silników podczas wchodzenia i czy opuszczania pokładu. Tu była taka możliwość.
To był już niestety koniec zwiedzania lotniska. Minęło 45 minut, a czułem się jakby to był może kwadrans.
Dodaj komentarz