Nadal nie mogę przyzwyczaić się do okratowanych balkonów i okien. W Polsce swego czasu była moda na robienie z domu więzienia, ale kończyła się ona na parterze, czasem pierwszym piętrze budynku. Tutaj niestety nie.
Chwila odpoczynku w hotelu i znów na miasto. Zaglądam w jedną z małych uliczek i trafiam na bazar. Trochę się spóźniłem, bo większość handlujących już się zwija. Robię wiec szybkie zakupy owoców. Taki sposób sprzedaży mięsa zawsze mnie odstraszał.
Fryzjer w Chinach
Raz się żyje. Jak źle ostrzygą, to jest jeszcze tydzień do powrotu do Polski, może coś odrośnie. Wybrałem dobrze wyglądający zakład i wchodzę. Cenę za usługę 48 juanów. Decyduję się, a oni prowadzą mnie na zaplecze. Zaraz, o co chodzi. Fryzjerzy przecież strzygą od frontu, co sam widziałem przez witrynę. Zaczynam się zastanawiać, czy to aby nie zakamuflowany przybytek najstarszego zawodu świata. Idziemy dalej, a tam kilka łóżek ??? Połowa z nich zajęta. Zagadka się wyjaśniła 🙂 W Polsce mycie głowy jest na siedząco, gdzie wychylamy się do tyłu. Tutaj mycie odbywa się na leżąco, do tego jeszcze piętnaście czy dwadzieścia minut masowania głowy. Potem do fryzjera na fotel na i następnie znów na mycie i masowanie głowy. Na koniec ponownie na fotel na suszenie i dopiero teraz można płacić. Całość zajęła ponad godzinę.
Spa
Ostatnie dni były na wysokich obrotach, więc dziś odpuszczam zwiedzanie. Wziąłem w hotelu namiary na salon masażu, który na miejscu okazał się kilkupiętrowym spa. Na dolnym poziomie duży basen z jakuzzi, w którym siedzi większość osób i ogląda chiński serial. Jest tam również kilka mniejszych basenów, też z jakuzzi z wodą o różnej temperaturze.
Na piętrze fryzjer, wyżej manicure i pedicure, na następnym wielki bufet, jeszcze wyżej pokoje masażu, w każdym po dwa łóżka. Dwie godziny minęły za szybko. Te małe drobne azjatyckie rączki miały w sobie tyle siły, że szkoda już jutro opuszczać Shenzhen.
Dodaj komentarz