Tym razem w planach mam Chicago i Nowy Orlean.
Dzięki super promocji LOTu lecę w klasie biznes. Odprawa w takich przypadkach to czysta przyjemność. Wszytko miło, bez kolejki i bardzo sprawnie.
Również przy stanowiskach kontroli bezpieczeństwa, po prawej stronie terminala dla pasażerów klasy biznes, nie ma kolejki.
Jestem po krótkim, ale bardzo intensywnym dniu pracy, więc moim marzeniem jest jak najszybciej wziąć prysznic i delektować się rozpoczynającą podróżą. Jeszcze tylko odprawa paszportowa.
Salonik Bolero Executive Lounge na warszawskim lotnisku im Fryderyka Chopina
Zaczynam od łazienki. Kiedyś do wyboru był normalny ręcznik lub duża jednorazowa cienka ściereczka. Teraz tylko ta druga opcja jest dostępna. Nie ma tak jak w saloniku Polonez oddzielnego pomieszczenia z kabiną prysznicową, tutaj mamy całą łazienkę dla siebie. To jest według mnie lepsze rozwiązanie. Jedynym mankamentem jest brak dystrybutorów z żelem do kąpieli i szamponem pod ręką. Mydło w płynie przy zlewie to za mało, na innych lotniskach dostajemy dodatkowo mniejszy lub większy zestaw kosmetyków.
Jest prawie piętnasta trzydzieści. Do boardingu zostało niecałe pól godziny. Siadam w miękkich fotelach pod oknem, z których mam widok na kołujące i startujące samoloty. Wreszcie spokojnie mogę zjeść bardzo późne śniadanie, jakoś wcześniej nie miałem na to czasu.
Po drugiej stronie widok na fragment baru z napojami i przekąskami.
Na monitorach informacja, że boarding rozpocznie się o szesnastej. W okolicach podanej godziny napis zmienia się na Boarding, a chwilę później na Last Call.
Udaję się pod gate, a tam odprawa dopiero się rozpoczyna. Albo ja źle spojrzałem, albo ktoś na chwilę włączył nie ten komunikat co trzeba. Przy bramce klasy ekonomicznej ustawiała się już długa kolejka, przy biznesie przede mną czeka tylko jedna osoba. Zaczynają wprowadzać na pokład osoby wymagające pomocy i za chwilę otwierają naszą bramkę.
Dodaj komentarz